Polski rynek usług fitness rozwija się w tempie przewyższającym średnią europejską. Nie wynika to bynajmniej z faktu, że jesteśmy jakimś szczególnie zdrowym i aktywnym społeczeństwem, ale raczej z tego, że nasz poziom „startowy” był zdecydowanie niższy niż u naszych północnych i zachodnich sąsiadów. Dynamiczny rozwój okupiony jest jednak wieloma błędami i to co jest proponowane – niekoniecznie o spełnia potrzeby i oczekiwania odbiorów. Dodatkowym czynnikiem hamulcowym efektywnego rozwoju jest brak różnorodności branży – dystrybutorzy kart sportowych, coraz chętniej zapraszają klientów do swoich placówek, z których większość jest kopią otwartych wcześniej klubów. Wyposażenie tych klubów z kolei często wybierane jest przez osoby nie mające wystarczających kompetencji. To tak, jakbyśmy byli skazani na kupowanie samochodów wyłącznie jednej marki, a producent z braku konkurencji nie musiałby zadawać sobie trudu tworzenia innowacyjnych rozwiązań… Zresztą nieco starsze osoby pamiętają jak to wpływało na rozwój polskiej motoryzacji za czasów PRL-u.
Zmierzając jednak do konkretów: jakie elementy powinny być spełnione, aby miejsce nadawało się do efektywnego trenowania?
Pierwszym i jednym z ważniejszych elementów jest dostępność odpowiednio przygotowanych kadr. W większości miejsc takich kadr po prostu nie ma, specjaliści są „za drodzy”, a klubom „nie opłaca” się dostarczać usług na wysokim poziomie. Menadżerowie uważają, że większość klientów i tak trenuje samemu, więc „po co przepłacać”. Możliwe, że niektórzy z nich wierzą w to, że takie usługi są potrzebne i kluby mogłyby na tym zarobić, jednak brak pomysłów na realizację tego typu projektów pozostawia klientów bez możliwości efektywnego trenowania. Osoby takie zazwyczaj wykonują ćwiczenia w sposób niewłaściwy (bo skąd niby mają wiedzieć jak to robić prawidłowo?) i w najlepszym razie zaprzestają ćwiczeń nie uzyskując zamierzonych efektów.
Drugim, równie ważnym elementem jest wyposażenie klubów. W większości miejsc dominują tzw. „parki maszynowe”, w których klienci mogą ćwiczyć różne partie mięśniowe. Pozornie wygląda to całkiem dobrze, jednak w istocie ciężki i drogi sprzęt zazwyczaj nadaje się … do niczego. Chciałbym uniknąć żargonu fizjologicznego, jednak krótkie uzasadnienie tak postawionej tezy jest konieczne. Kwintesencją każdego treningu jest stymulowanie układu nerwowego. Mięśnie są tylko „wykonawcami” rozkazów płynących z centralnego układu nerwowego. Prymitywne urządzenia, posiadające maksymalnie 2 -3 stopnie swobody nie są w stanie efektywnie zadziałać na zbudowanie nowych połączeń nerwowych u człowieka, który jako najwspanialsza bio-maszyna ma kilkaset stopni swobody ruchu! To tak jakbyśmy próbowali za pomocą młotka budować prom kosmiczny… Zresztą można postawić pytanie retoryczne: z jakich sal treningowych korzystają najlepsi sportowcy i czy sale te przypominają wnętrza modnych fitness klubów?
Trzecią kwestią, na którą zwróciłbym uwagę jest odpowiednio duża przestrzeń, w której doświadczony trener może wykonać z klientem praktycznie każdy rodzaj treningu. Dotyczy to osób o niższym poziomie sprawności (np. po kontuzji) jak i z profesjonalnych sportowców.
Rzeczy takich jak sprawna wentylacja, czy jakość używanych sprzętów nie będę nawet poruszał bo wydają się one oczywiste. W TI Health Club staramy się sprostać wszystkim wyżej omówionym kwestiom. Myślę, że udaje się do głównie dzięki temu, że ogromny wpływ na rozwój klubu mają sami trenerzy, którzy wskazują co i w jaki sposób należy modyfikować aby im się lepiej pracowało (a w efekcie klientom lepiej trenowało). W przeciwieństwie do wielu innych miejsc przykładamy do tego dużą wagę, co w rezultacie powoduje, że rozwój klubu jest ciągły, efektywny i spełniający oczekiwania zarówno klientów jak i ich trenerów.
Jak wybrać najlepsze miejsce do treningów?
Polski rynek usług fitness rozwija się w tempie przewyższającym średnią europejską. Nie wynika to bynajmniej z faktu, że jesteśmy jakimś szczególnie zdrowym i aktywnym społeczeństwem, ale raczej z tego, że nasz poziom „startowy” był zdecydowanie niższy niż u naszych północnych i zachodnich sąsiadów. Dynamiczny rozwój okupiony jest jednak wieloma błędami i to co jest proponowane – niekoniecznie o spełnia potrzeby i oczekiwania odbiorów. Dodatkowym czynnikiem hamulcowym efektywnego rozwoju jest brak różnorodności branży – dystrybutorzy kart sportowych, coraz chętniej zapraszają klientów do swoich placówek, z których większość jest kopią otwartych wcześniej klubów. Wyposażenie tych klubów z kolei często wybierane jest przez osoby nie mające wystarczających kompetencji. To tak, jakbyśmy byli skazani na kupowanie samochodów wyłącznie jednej marki, a producent z braku konkurencji nie musiałby zadawać sobie trudu tworzenia innowacyjnych rozwiązań… Zresztą nieco starsze osoby pamiętają jak to wpływało na rozwój polskiej motoryzacji za czasów PRL-u.
Zmierzając jednak do konkretów: jakie elementy powinny być spełnione, aby miejsce nadawało się do efektywnego trenowania?
Pierwszym i jednym z ważniejszych elementów jest dostępność odpowiednio przygotowanych kadr. W większości miejsc takich kadr po prostu nie ma, specjaliści są „za drodzy”, a klubom „nie opłaca” się dostarczać usług na wysokim poziomie. Menadżerowie uważają, że większość klientów i tak trenuje samemu, więc „po co przepłacać”. Możliwe, że niektórzy z nich wierzą w to, że takie usługi są potrzebne i kluby mogłyby na tym zarobić, jednak brak pomysłów na realizację tego typu projektów pozostawia klientów bez możliwości efektywnego trenowania. Osoby takie zazwyczaj wykonują ćwiczenia w sposób niewłaściwy (bo skąd niby mają wiedzieć jak to robić prawidłowo?) i w najlepszym razie zaprzestają ćwiczeń nie uzyskując zamierzonych efektów.
Drugim, równie ważnym elementem jest wyposażenie klubów. W większości miejsc dominują tzw. „parki maszynowe”, w których klienci mogą ćwiczyć różne partie mięśniowe. Pozornie wygląda to całkiem dobrze, jednak w istocie ciężki i drogi sprzęt zazwyczaj nadaje się … do niczego. Chciałbym uniknąć żargonu fizjologicznego, jednak krótkie uzasadnienie tak postawionej tezy jest konieczne. Kwintesencją każdego treningu jest stymulowanie układu nerwowego. Mięśnie są tylko „wykonawcami” rozkazów płynących z centralnego układu nerwowego. Prymitywne urządzenia, posiadające maksymalnie 2 -3 stopnie swobody nie są w stanie efektywnie zadziałać na zbudowanie nowych połączeń nerwowych u człowieka, który jako najwspanialsza bio-maszyna ma kilkaset stopni swobody ruchu! To tak jakbyśmy próbowali za pomocą młotka budować prom kosmiczny… Zresztą można postawić pytanie retoryczne: z jakich sal treningowych korzystają najlepsi sportowcy i czy sale te przypominają wnętrza modnych fitness klubów?
Trzecią kwestią, na którą zwróciłbym uwagę jest odpowiednio duża przestrzeń, w której doświadczony trener może wykonać z klientem praktycznie każdy rodzaj treningu. Dotyczy to osób o niższym poziomie sprawności (np. po kontuzji) jak i z profesjonalnych sportowców.
Rzeczy takich jak sprawna wentylacja, czy jakość używanych sprzętów nie będę nawet poruszał bo wydają się one oczywiste. W TI Health Club staramy się sprostać wszystkim wyżej omówionym kwestiom. Myślę, że udaje się do głównie dzięki temu, że ogromny wpływ na rozwój klubu mają sami trenerzy, którzy wskazują co i w jaki sposób należy modyfikować aby im się lepiej pracowało (a w efekcie klientom lepiej trenowało). W przeciwieństwie do wielu innych miejsc przykładamy do tego dużą wagę, co w rezultacie powoduje, że rozwój klubu jest ciągły, efektywny i spełniający oczekiwania zarówno klientów jak i ich trenerów.
dr Bogdan Krauss