Każda wyprawa do hipermarketu wiąże się z masowym atakiem na nasze zmysły. Jaskrawe kolory na opakowaniach oraz zachęcające hasła typu: ,,lekki”, „fitness”, ,,light”, „dietetyczny”. ,,0% tłuszczu”, ,,nie zawiera cukru”, ,,o obniżonej zawartości sodu”, ,,bez konserwantów i sztucznych barwników” powodują że nieświadomy konsument rzuca się w wir zakupów z przekonaniem, że jego wybory są zdrowe i bezpieczne.
Czy aby na pewno? Sprawdźmy jaki związek mają te oświadczenia z prawdą, a w jakim stopniu są zwykłą manipulacją?
Treść oświadczeń żywieniowych jest ściśle określona prawnie, a mimo to producenci żywności nie przestrzegają tych regulacji. Dlatego czasem dochodzi do paranoidalnych sytuacji do sytuacji, gdy np. na ciastkach znajduje się informacja że nie zawierają cukru, na soku że zawiera 0 % tłuszczu. Natomiast z opakowania chipsów dowiadujesz się, że nie zawierają konserwantów. W pewnym sensie to prawda, ale kto pija tłusty sok czy je ciastka bez cukru czy chemiczne chipsy? Przecież nie w tym rzecz, że ciastka nie mają cukru bo nawet dla diabetyków istotne jest to że zawierają mnóstwo tłuszczów trans. To samo dotyczy chipsów. Problem nie w tym, że są konserwowane, ale w tym że zawierają rakotwórczy akryloamid, tłuszcze trans oraz bardzo dużo soli.
Innymi słowy oświadczenie żywieniowe to trochę podstępny, ale prosty i skuteczny trik marketingowy, który zamiast służyć promocji świadomego odżywiania, przyczynia się do zwiększania sprzedaży.
Czy obniżona ilość tłuszczu i błonnik to dobry znak?
Przykładowo na froncie opakowania ciastek dużymi literami wypisane „o obniżonej zawartości tłuszczu”. Nigdzie jednak nie znajdziemy informacji, że wersja ta zawiera o 20% więcej węglowodanów, który zastępuje ubytek tłuszczu. Podobnie ma się sytuacja w przypadku ciasteczek czy płatków śniadaniowych z błonnikiem. Lansowane są jako linia produktów dla osób odchudzających się, a niestety zawierają ogromne ilości cukrów prostych w postaci syropu glukozowo fruktozowego czy sacharozy.
Jaki z tego wniosek?
Zamiast wierzyć w hasła wypisane wielkimi literami, czytajmy dokładnie etykiety:-)
Nie daj się nabrać.
Każda wyprawa do hipermarketu wiąże się z masowym atakiem na nasze zmysły. Jaskrawe kolory na opakowaniach oraz zachęcające hasła typu: ,,lekki”, „fitness”, ,,light”, „dietetyczny”. ,,0% tłuszczu”, ,,nie zawiera cukru”, ,,o obniżonej zawartości sodu”, ,,bez konserwantów i sztucznych barwników” powodują że nieświadomy konsument rzuca się w wir zakupów z przekonaniem, że jego wybory są zdrowe i bezpieczne.
Czy aby na pewno? Sprawdźmy jaki związek mają te oświadczenia z prawdą, a w jakim stopniu są zwykłą manipulacją?
Treść oświadczeń żywieniowych jest ściśle określona prawnie, a mimo to producenci żywności nie przestrzegają tych regulacji. Dlatego czasem dochodzi do paranoidalnych sytuacji do sytuacji, gdy np. na ciastkach znajduje się informacja że nie zawierają cukru, na soku że zawiera 0 % tłuszczu. Natomiast z opakowania chipsów dowiadujesz się, że nie zawierają konserwantów. W pewnym sensie to prawda, ale kto pija tłusty sok czy je ciastka bez cukru czy chemiczne chipsy? Przecież nie w tym rzecz, że ciastka nie mają cukru bo nawet dla diabetyków istotne jest to że zawierają mnóstwo tłuszczów trans. To samo dotyczy chipsów. Problem nie w tym, że są konserwowane, ale w tym że zawierają rakotwórczy akryloamid, tłuszcze trans oraz bardzo dużo soli.
Innymi słowy oświadczenie żywieniowe to trochę podstępny, ale prosty i skuteczny trik marketingowy, który zamiast służyć promocji świadomego odżywiania, przyczynia się do zwiększania sprzedaży.
Czy obniżona ilość tłuszczu i błonnik to dobry znak?
Przykładowo na froncie opakowania ciastek dużymi literami wypisane „o obniżonej zawartości tłuszczu”. Nigdzie jednak nie znajdziemy informacji, że wersja ta zawiera o 20% więcej węglowodanów, który zastępuje ubytek tłuszczu. Podobnie ma się sytuacja w przypadku ciasteczek czy płatków śniadaniowych z błonnikiem. Lansowane są jako linia produktów dla osób odchudzających się, a niestety zawierają ogromne ilości cukrów prostych w postaci syropu glukozowo fruktozowego czy sacharozy.
Jaki z tego wniosek?
Zamiast wierzyć w hasła wypisane wielkimi literami, czytajmy dokładnie etykiety:-)
fitness klub Ursynów