Ruchem w pandemię.

Ruchem w pandemię.

Po dwóch latach pandemii pytanie „jak budować odporność” jest jednym z najczęściej zadawanych i w internecie, i w gabinetach lekarskich. Jedną z wciąż najmniej docenianych metod jest… ruch! Nie bez powodu aktywność fizyczna od kilku lat uwzględniona jest w piramidzie zdrowego żywienia. Trzeba się ruszyć, aby ciało uzyskało siłę do życia, aby poprawić metabolizm, wspomóc pracę mózgu, narządów wewnętrznych, a nawet wpłynąć na poprawę samopoczucia. – Lada dzień rozpoczynamy kampanię społeczną #fitnessnareceptę – zapowiada Tomasz Gać, trener personalny, współzałożyciel Polskiej Federacji Fitness zrzeszającej kilkaset klubów w całej Polsce.

Fitness wciąż jeszcze kojarzy się z drogimi karnetami, wypasionymi salami do ćwiczeń ze sprzętem okupowanym przez umięśnionych panów strzelających oczami w kierunku ćwiczących pań. Albo… z salami cuchnącymi potem, lekko obskurnymi, dla najbardziej zdeterminowanych mięśniaków.

Na szczęście oba te skrajnie różne stereotypy odchodzą do lamusa. Że są to stereotypy można przekonać się, choćby sondażowo udając się na zajęcia do cieszącego się dobrą opinią klubu. W Polsce branża fitness jest stosunkowo młodą branżą – istniejemy zaledwie od kilkunastu lat. Zwłaszcza na początku kluby przyciągały specyficzną klientelę, brakowało też profesjonalnej kadry. Wystarczyło mieć ukończony weekendowy kurs na instruktora, i można było prowadzić zajęcia. Obecnie branża fitness jest na zupełnie innym poziomie. Zmienił się także profil osób korzystających z naszych usług.

Jakie to są zmiany?

Po pierwsze zmieniły się standardy – zarówno w kształceniu instruktorów i trenerów, jak i wyposażenia sal. Wiedza o funkcjonowaniu organizmu, o wpływie ruchu na ogólny stan zdrowia człowieka, na jego kondycję psychiczną i umysłową jest nieporównywalna. Przed laty mieliśmy intuicję, że ruch ma wpływ nie tylko na sprawność fizyczną, dziś istnieje wiele fascynujących badań naukowych potwierdzających tę prawdę. Regularna aktywność fizyczna opóźnia procesy starzenia, stymuluje produkcję hormonów i neuroprzekaźników, opóźnia demencję, wspomaga leczenie nadciśnienia, cukrzycy, chorób układu krążenia. Dziś trener personalny poza wiedzą czysto trenerską, poza sprawnością sportową musi mieć wiedzę około medyczną – łączyć wiele różnych dziedzin.

Nie przesadza pan? W pandemii słyszeliśmy porady ekspertów, by „zaopatrzyć się w hantelki i sobie pomachać” nimi w domu – to cytat.

Oczywiście nikt nikomu nie zabroni machania hantelkami czy czym sobie kto zechce. Chodzi jednak o skuteczność, o efekty, jakie chcemy uzyskać ruchem. Chodzi także o to, by sobie nie zaszkodzić. Profesjonalny trener, układając plan treningowy, uwzględnia takie czynniki jak wiek, przebyte choroby i urazy – kto z nas ich nie ma?, przyzwyczajenia, styl życia, dotychczasową aktywność fizyczną, wagę/nadwagę, przyjmowane leki, upodobania żywieniowe. Najważniejszym celem w naszej pracy – przynajmniej w klubie, którym wraz z kolegami zarządzam oraz w klubach, które przystąpiły do Polskiej Federacji Fitness – jest poprawa stanu zdrowia. Piękniejsza sylwetka czy utrata kilogramów to skutki uboczne, nigdy nie cel sam w sobie naszej pracy. Oczywiście mówię o treningach z amatorami, te ze sportowcami wyglądają inaczej, ale to chyba oczywiste. Większość naszych klientów to amatorzy – ludzie w różnym wieku, których dzień zwykle polega na schemacie dom – praca – dom.

Co to za akcja #fitnessnareceptę?

Kiedy na początku pandemii wprowadzono lockdown, nasza branża była jedną z najbardziej poszkodowanych. Z dnia na dzień straciliśmy możliwość pracy, środki utrzymania. Wiele mniejszych klubów zniknęło z mapy, nie zdołały przetrwać kryzysu. Wraz z kolegami postanowiliśmy – nie wiedząc, jak długo to potrwa ani co przyniesie przyszłość – połączyć siły, aby wzajemnie się wspierać i wspólnie szukać rozwiązań. Pierwszy raz mieliśmy okazję się poznać, wzajemnie usłyszeć, zweryfikować myślenie o całej branży. Postanowiliśmy utrzymać Federację, bo naszym zdaniem wiele dobrego jest do zrobienia. Edukacja społeczna w zakresie aktywności fizycznej to ogromne zadanie na lata. A komu bardziej zależy na rozruszaniu Polaków niż nam, którzy poświęcamy życie dla tej pasji, dokształcamy się, jesteśmy dla naszych klientów.  Zależy nam na bliższej współpracy z lekarzami – tak aby pacjent od swojego lekarza rodzinnego otrzymywał zalecenie: proszę trzy razy w tygodniu poświęcić czas na systematyczne ćwiczenia, a te pomoże dobrać kwalifikowany trener.

To wygląda jakbyście państwo lobbowali na rzecz rozwoju branży, jakby to był chwyt marketingowy. Zarobek. Karnety pozostają często poza zasięgiem osób, które może i by się zdecydowały na zajęcia, ale mając do wyboru lekcje angielskiego, muzyki czy tańca dla dzieci i swoje fitnessy, stawiają jednak na zajęcia dla dzieci.

Wszystko po kolei. Idealna byłaby sytuacja, i wierzę, że będzie, że w niektórych chorobach takie zajęcia będą przynajmniej częściowo refundowane. Że nasi rządzący i samorządy zorientują się, że dofinansowanie zajęć grupowych lub indywidualnych dla nastolatków, seniorów, czy osób z chorobami autoimmunologicznymi, cywilizacyjnymi lub nawracającymi urazami bardziej im się opłaca niż wysyłanie ich na L-4 i długotrwałe leczenie. W klubie, gdzie jestem wspólnikiem, zatrudniamy ponad 70 wysokiej klasy trenerów personalnych, i mamy pełne ręce roboty! Właśnie pandemia, której na początku tak się przestraszyliśmy, sprawiła, że owszem, straciliśmy część klientów, ale pojawiło się bardzo wielu nowych, którzy przyszli z bardzo konkretną motywacją.

Jaka to motywacja?

Po wielu miesiącach zamknięcia ludzie sami odczuli, co im izolacja robi! To spadek sił witalnych, brak energii, brak motywacji do wyjścia z domu, zmiana przyzwyczajeń, zapadanie się w sobie…

… jak na razie niewiele w tym tęsknoty za płaskim brzuchem.

Dokładnie o tym mówię. Pandemia paradoksalnie uzmysłowiła wielu osobom, jak ogromne znaczenie ma w naszym życiu sprawność fizyczna. Poza tym, że systematyczny ruch ją podnosi, to być może ważniejszą jego funkcją jest ta motywacyjna – do wyjścia z domu, do wyjścia do ludzi, wzmożona ochota na spotkanie z innymi. Bo ruch ma to do siebie, że im więcej go mamy, tym więcej chcemy go mieć. Im więcej go mamy, tym lepiej wyglądamy i tym lepiej i pewniej się czujemy.

Kim więc są ci nowi, „pandemiczni”, adepci fitnessu w państwa klubie?

Bardzo to ciekawe i budujące zjawisko: otóż przed pandemią najliczniejsze mieliśmy grupy popołudniowe i wieczorne. Ludzie młodzi i w średnim wieku po pracy wpadali na swoje treningi. Obecnie proporcje się odwróciły: najliczniejsze są grupy przedpołudniowe! Czyli najliczniej reprezentowani są u nas seniorzy – osoby nawet po 80-tce! Super jest widzieć radość na ich twarzach, mają wspaniałe podejście do ćwiczeń i do siebie nawzajem. Kilkukrotnie wzrosło także zainteresowanie indywidualnymi zajęciami dla nastolatków.

Dlaczego indywidualnymi?

Myślę, że dzieciaki pandemią najmocniej oberwały. Dorośli często płacą depresją za tę przedłużającą się izolację, utratę pracy, zmianę statusu. A dzieci mają gorzej, są mniej sprawne w rozumieniu swoich emocji, potrzeb, nie mają dystansu. To duży temat. Do nas po miesiącach zamknięcia dzieciaki wracają nawet 20 kg większe. Wstydzą się, źle się czują same ze sobą, więc wolą indywidualne zajęcia, gdzie i tempo i rodzaj wysiłku dobierany jest pod każdego z osobna. Wymagają też specjalnego podejścia – naszym zadaniem jest tak motywować dziecko, aby z tych zajęć czerpało przyjemność, i aby chciało wracać. Kiedy samo poczuje zmianę i w kilogramach i w samopoczuciu, będzie łatwiej. My wiemy, jak im pomóc, mamy też konsultacje z dietetykiem, jeśli trzeba – z lekarzem. Najważniejsze, aby jak najwięcej dzieci do nas trafiało, aby nie zamykały się jeszcze bardziej i nie ginęły nam z pola widzenia.

Wygląda więc na to, że istotnie branża fitness weszła w nowy etap rozwoju wraz z pojawieniem się wysoko kwalifikowanych trenerów. Można powiedzieć, że to, jak państwo myślicie o swoim zawodzie sprawia, że to wręcz zawód przyszłości.

Przyznam, że zazdroszczę swoim studentom w Wyższej Szkole Rehabilitacji. Ja zdobywałem kolejne uprawnienia szukając na własną rękę, metodą prób i błędów sprawdzałem, co działa, a co jest czystą teorią. Dziś możliwości poszerzania wiedzy są wręcz nieskończone i jedynie od nas samych zależy, kiedy powiemy sobie: stop. 

TOMASZ GAĆ – trener personalny, fizjoterapeuta, wykładowca Wyższej Szkoły Rehabilitacji w Warszawie. Wiceprezes TI Health Club w Warszawie, współzałożyciel Polskiej Federacji Fitness.