Rozmowa z Jakubem Koszańskim, trenerem personalny TI Health Club.

Rozmowa z Jakubem Koszańskim, trenerem personalny TI Health Club.

Kuba, pracujesz w TI już kilka lat, jak z Twojej perspektywy zmieniła się w tym czasie praca trenera, sam klub oraz oczekiwania i motywacje klientów?

Dzięki Tomek za zaproszenie. Bardzo obszerne pytanie, ale spróbuje się streścić.

Jak zaczynałem prace w TI Health Club (wtedy TI Fitness) na pewno dużo większa presja, wśród trenerów personalnych, była stawiana na wiedzę dotyczącą przygotowania motorycznego. Jedynym słusznym kierunkiem rozwoju wydawały mi się wtedy szkolenia typu EXOS lub EPI (szkolenia na najwyższym poziomie). Teraz akcent przerzuca się na umiejętności miękkie trenera. Zdolności komunikacyjne z podopiecznym. Co raz częściej słyszy się o trenerach mentalnych. Pojawiła się specjalizacja trener medyczny. Kierunek „#poZdro” w jakim idzie klub wydaje się być jak najbardziej na czasie. Mam wrażenie, że zmieniło się też postrzeganie trenerów personalnych (choć to powolny proces zaburzany przez media społecznościowe).

Zmiana ta przejawia się także w pracy TI. Zmieniliśmy nazwę, aby była kojarzona z czynnikiem prozdrowotnym. Uruchomiliśmy więcej gabinetów dla fizjoterapeutów oraz poszerzyliśmy strefę treningu personalnego. Klub dostosowuje się do współczesnych wymagań, jako odpowiedź na zmiany rynku. Na początku 2019 roku przeprowadzane ankiety pokazywały, że większa cześć użytkowników klubów fitness przychodziła w celach rozrywkowych. Świadomość klientów dotycząca prozdrowotnych działań aktywności fizycznej była niska. Pandemia ten stan odmieniła (a w mojej opinii przyspieszyła nieunikniony proces). Klub zaczął wychodzić naprzeciw zmianom, podkreślając aspekt zdrowotny treningów personalnych. Nie jest to traktowane jako skutek uboczny treningu, lecz jako cel. Średnia wieku pewnie się nie zmieniła, ale na pewno zmieniła się proporcja. Pojawia się co raz więcej osób w wieku poniżej 16 roku życia oraz seniorów.

Klienci stali się też bardziej świadomi, co do tego czego oczekują od trenera. Czy będzie to pozbycie się bólu kolana, czy zrzucenie kilku kilogramów, czy zrobienie rzeźby na lato, czy też przygotowanie pod zawody triathlonowe. Szukają pomocy i oczekują szeroko pojętego profesjonalizmu z naszej strony. Oprócz rozrywki zaczęli szukać sprawności i zdrowia.

Od długiego czasu jesteś jednym z liderów zespołu jeśli chodzi o ilość jednostek treningowych i klientów, którzy z Tobą współpracują, skąd czerpiesz do tego motywacje i jaki jest Twój sekret na sukces?

Miło usłyszeć, że widać moje starania, aczkolwiek nie ilość jednostek treningowych mi przyświeca, podczas współpracy z podopiecznymi.

Co do motywacji. Poza takimi motywatorami jak rodzina na utrzymaniu, to chyba nie będzie tajemnicą, że najlepszą motywacją jest odnoszenie sukcesów w swoim fachu. Poczucie, że jest się na właściwym miejscu. Silnym motywatorem w moim wypadku, jest także czerpanie radości z sukcesu podopiecznych. Naprawdę cieszę się, gdy widzę pierwsze podciągnięcie na drążku podopiecznego, przełamanie strachu przed wskoczeniem na skrzynie, czy wykonanie ruchu, który wcześniej był nie osiągalny przez klienta. Czasami w skutek zaniedbań, a czasami w skutek różnorakich blokad w głowie. „Naprawienie” w ten, czy inny sposób osoby, z którą pracuję, daje mi pozytywny zastrzyk energii. Hasła od klientów typu „już mnie nie bolą plecy”, czy „dzisiejszy trening odmienił mi dzień” dają wiele satysfakcji. Myślę, że wszyscy nasi trenerzy wiedzą o czym mówię. Wykonujemy najlepszy zawód świata. Czasami wystarczy to dostrzec.

Co do sekretu, to chyba żaden sekret. Staram się być człowiekiem dla człowieka. Na dzień dobry traktuję podopiecznego uśmiechem i pytam jak mu minął dzień, tydzień, wyjazd (w zależności od kontekstu). Niektórzy odpowiedzą zdawkowo, a inni chcą żeby ktoś ich wysłuchał. Myślę, że sporą część moich wyników, to sam klub. Ludzie lubią wracać w miejsca gdzie czują się dobrze. Począwszy od recepcji, przez innych trenerów, po towarzystwo na sali treningowej. Jasne, że zdarzają się spięcia, ale 99% czasu to przyjemna atmosfera tworzona przez ludzi, którzy tu pracują i tych, którzy przychodzą tu ćwiczyć.

Dużą role w tym wszystkim ma też opatrzność lub jeśli wolicie łut szczęścia (czy jak to tam nazwiecie). Nie dogadamy się z pewnymi ludźmi i tyle. Jak to w życiu. Na szczęście jest nas w klubie wielu i każdy ma trochę inne usposobienie, więc jest w czym wybierać. A na udaną współpracę z podopiecznym składa się wiele czynników. Ważne jest pierwsze wrażenie, ważny jest strój, sposób wypowiedzi. Wiedza na temat treningu też jest ważna, ale nie jest wystarczająca. Nie ma chyba jednego złotego sposobu, bo każdy człowiek jest inny i na inne rzeczy zwraca uwagę. Trzeba być uważnym i elastycznym.

Co byś poradził osobie, która wie że powinna zacząć ćwiczyć, ale ciągle znajduje wymówki i nie wie jak się do tego zebrać?

W sumie to widzę dwie możliwości:

Pierwsza, to weź sprawy w swoje ręce. Znajdź motywację. Coś co dodaje Ci energii. Trzymaj się tego. Umów się ze sobą na spotkanie. Zaplanuj je. Wykonaj plan. To w sumie prosta, ale zarazem mega trudna droga. Wymaga konsekwencji mimo poczucia braku sensu. Zrewiduj swoje potrzeby. Ponownie zaplanuj. Wykonaj plan. Kiepski plan wykonany jest lepszy od rewelacyjnego nie wykonanego.

Druga możliwość, to poradź się specjalisty. Pozwól, żeby większość tej pracy została wykonana za Ciebie. Daj zadbać o siebie. Dobrze zaplanowany proces treningowy jest dużo lepszy od uczenia się na własnych błędach. A na pewno dużo bezpieczniejszy w skutkach.

Przede wszystkim nie bój się zacząć. Jak nie zaczniesz, to nie ruszysz z miejsca. Nie bój się szukać. Nie bój się potknąć. Porażka nie jest przyjemna, ale jest niezbędnym elementem rozwoju. Jeśli już zaczęłaś/zacząłeś przygodę z treningiem i nie widzisz rezultatów, zgłoś się po pomoc. Jeśli trener do którego trafiłaś/eś nie pasuje Ci, zmień go. Pracuję w gronie wybitnych trenerów, ale każdy ma trochę inne usposobienie odmienne spojrzenie na świat. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.

Gdzie widzisz siebie za kolejne kilka lat i w którym kierunku chcesz się rozwijać?

Za kolejnych kilka lat widzę siebie w zawodzie trenera.  Podoba mi się moja praca (a nie z jednego pieca już chleb jadłem). Czerpie z niej dużo satysfakcji i poczucia, że komuś pomogłem. Jaka będzie to forma? Tego nie wiem. Pracuję w miejscu gdzie zarówno infrastruktura jak i inni trenerzy są na bardzo wysokim poziomie. Jeśli będę chciał kiedyś zmieniać miejsce pracy, to prawdopodobnie będzie to skutek czynników zewnętrznych, a niżeli chęć zmiany miejsca. Marzą mi się wyjazdy z podopiecznymi, na których będą mogli oderwać się na chwile od rzeczywistości i wyżyć fizycznie.

Co do rozwoju, to jest to proces ciągły. Śledzę trendy i mody dotyczące aktywności fizycznej i diet. Staram się być na bieżąco z wypuszczanymi badaniami dotyczącymi treningu i odżywiania. Staram się filtrować te informację na tyle, na ile pozwala mi zdobyta wiedza. Wydaje mi się, że najwięcej pracy w przyszłości będzie dla trenerów medycznych. Informację dotyczące stanu zdrowia społeczeństwa są alarmujące. Prognozy przerażające. Także jeśli ktoś się dobrze czuje w tego rodzaju treningach, to nie będzie się nudził. Zmienią się pewnie w przyszłości narzędzia jakimi będziemy pracować (praca z czujnikiem tętna lub pulsoksymetrem już nie jest niczym dziwnym). Natomiast trzon pracy jakim jest współpraca z klientem pozostanie bez zmian. Na tym pewnie będę się starał skupić swoją uwagę. Pojawią się nowe problemy podopiecznych, ale ludzie pozostaną ludźmi. Umiejętności dogadania się i usłyszenia ich potrzeb są i będą kluczowe. To pozostanie aktualne.

Rozmowę przeprowadził mgr Tomasz Gać